środa, 6 lutego 2019

Czym jest porowatość włosów i jak rozpoznać swoją?


Na pewno chociaż raz zastanawiałaś/eś się, dlaczego niektóre osoby nie mają pojęcia o pielęgnacji, a mimo to ich włosy są przepiękną taflą pełną blasku.  Nie ma dla nich znaczenia jakiej odżywki użyją, ba! Mogą wcale jej nie użyć, a po przebudzeniu (nawet jeśli spali w mokrych włosach) ich fryzura wygląda nienagannie. Dawniej nie wiedziałam dlaczego włosy moich koleżanek niezależnie od pogody, nawet w czasie wielkiej ulewy wciąż są nienagannie proste, a moje zamieniają się w napuszone siano. Teraz już wiem, że nie stoi za tym nic innego, niż porowatość włosów. Zacznijmy od poznania trzech typów włosów: 



Łuski takich włosów ściśle przylegają do siebie - stąd widoczny na powyższym zdjęciu efekt tafli. Najczęściej (lecz nie zawsze!) są proste. Powszechnymi problemami z jakimi borykają się ich posiadaczki jest przyklap, szybkie przetłuszczanie się oraz brak objętości. Takie włosy nie są podatne na stylizację - loki potrafią rozprostowywać się już po chwili. Jednak to co jest najbardziej pożądane to wspomniany wcześniej efekt tafli pełen naturalnego błysku. Włosy przelewają się przez palce i najczęściej są idealnie proste. Nie potrzebują dużo pielęgnacji aby wyglądać dobrze, jednak zachęcam do niej aby wydobyć z nich jak najwięcej. Warto pamiętać, że ich łuski mocno do siebie przylegają - składnikom trudniej jest się dostać do wnętrza włosa. Dlatego też niskopory lubią oleje o małych cząsteczkach, np. olej kokosowy, archaidowy, shea


Najtrudniej było mi znaleźć zdjęcie przedstawiające właśnie ten typ włosów. Jest to spowodowane tym, że nie ma w nich żadnej skrajności - nie są gładką taflą jak niskopory ani też nie są tak bardzo puszące się jak wysokopory. Łuski włosów średnioporowatychnieznacznie rozchylone. Takie włosy są osłabione, mają tendencję do puszenia się, a także kręcenia. Oleje jakie będą dla nich odpowiednie to olej jojoba, lniany, makadamia, olej z pestek dyni. Poprzez odpowiednią pielęgnację możliwe jest przejście z włosów średnioporowatych do włosów niskoporowatych, jednak pamiętajmy, że często jest to długa droga. Przydatne będzie zakwaszanie włosów, które wpływa na domykanie się łusek. 




Ta porowatość bardzo często wytwarza się sztucznie, chociażby poprzez rozjaśnianie włosów, farbowanie i uszkodzenia mechaniczne spowodowane np. prostowaniem. Włosy charakteryzują się dużą tendencją do puszenia, są matowe i suche. Ich posiadaczki borykają się z nadmiernym wypadaniem i rozdwajaniem się końcówek. Łuski włosów wysokoporowatych są maksymalnie otwarte, mocno odstające. Najczęściej są to włosy kręcone. Wiele osób nie ma o tym pojęcia i uważa swoje włosy za niesforne i puszące się, tymczasem potrzebują one wydobycia skrętu. Jednak jest to temat na osobny, obszerny post :) Wysokopory lubią się z olejami takimi jak arganowy, winogronowy, ze słodkich migdałów, słonecznikowy, z nasion czarnuszki. 

Pamiętajcie jednak, że włosy niekoniecznie mają jednakową porowatość na całej długości. Końcówki, z racji podatności na zniszczenia, mogą być wysokoporowate, a włosy przy nasadzie niskoporowate. Tutaj najważniejsze są Wasze obserwacje. Porowatość może także się zmieniać - zwiększać przy rozjaśnianiu lub zmniejszać przy odpowiedniej pielęgnacji. Nie przejmujmy się jeśli nie udaje nam się przykładowo uzyskać efektu tafli - nie na każdych włosach jest to możliwe, zwłaszcza na kręconych wysokoporach. Nie sugerujmy się w pełni olejami które zaproponowałam dla każdej porowatości - są wyjątki! Jeśli używasz oleju kokosowego na wysokoporach ale dobrze Ci się sprawdza - nie zmieniaj tego. Każdy z nas jest inny i u każdego może sprawdzić się coś innego. Na koniec, jeśli po przeczytaniu powyższych opisów dalej nie jesteście pewni swojej porowatości, zachęcam do wykonania testu, który znajdziecie TUTAJ.

Ja jestem posiadaczką kręconych włosów wysokoporowatych, na długości dążących do średnioporowatych. A Wy? Dajcie znać jak jest u Was :)

poniedziałek, 21 stycznia 2019

Czym jest równowaga PEH i jak ją zachować?




Starasz się dbać o włosy, ale nie widzisz poprawy? Wprowadziłaś/eś do pielęgnacji olejowanie, delikatne szampony, peelingi lecz ciągle coś jest nie tak? W wielu przypadkach powód jest prosty - brak równowagi PEH. Jeśli miałabym wskazać czynnik, który znacząco wpłynął na poprawę kondycji moich włosów, to właśnie ta równowaga plasowałaby się na podium. Zacznijmy jednak od rozwinięcia tego tajemniczego skrótu :)






Pierwsza litera oznacza proteiny. Są to białka oraz aminokwasy będące budulcem włosa. Mogą wypełniać drobne ubytki w strukturze. Zbyt śliskie i ciągnące się włosy mogą sygnalizować niedobór protein. Nadmiar sygnalizują natomiast sztywne, suche, drutowate i nastroszone włosy. Proteiny potrafią być wyjątkowo przydatne kiedy włosy są w naprawdę złym stanie, mogą mianowicie maskować zniszczenia. Pamiętajmy jednak, że jest to tylko metoda przejściowa, kiedy nasze włosy wyglądają naprawdę źle. Maskowanie ich stanu nie zastąpi dobrej pielęgnacji, jest rozwiązaniem chwilowym. Proteiny dzielimy na roślinne (np. wheat protein, corn protein, soy protein) oraz pochodzenia zwierzęcego (np. keratin, silk, milk protein). Warto dodać, że do pierwszej grupy należą składniki, które zasadniczo nie nadbudowują się na włosach (informacja ta jest szczególnie przydatna dla osób stosujących metodę curly girl lub po prostu nie używających silnych detergentów). Oprócz tego, wyróżniamy proteiny hydrolizowane. Zostały one rozbite na mniejsze części, zatem mogą lepiej wypełniać ubytki powstałe w strukturze włosa. Ponadto są one łatwiej rozpuszczalne. 
Kolejnym ważnym czynnikiem jest to, czy dane proteiny są mało czy wielkocząsteczkowe. To, które z nich będą odpowiednie dla naszych włosów najlepiej po prostu przetestować. Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, które proteiny są dopasowane do danych włosów czy też do ich porowatości (jak w przypadku doboru oleju). Proteiny wielkocząsteczkowe to np. takie, które znajdziemy w jajkach, a konkretniej w żółtkach. Takie proteiny będą osiadać na powierzchni włosa. Jeśli chodzi o proteiny, które wnikają wgłąb, warto zainteresować się np. keratyną. Przykładowe maski proteinowe to Kallos Keratin, Biovax Keratyna i Jedwab, Kallos Milk.             


Każdą maskę można wzbogacić dodając do niej żółtko jaj lub półprodukt zawierający proteiny. Pamiętajmy, że pielęgnację proteinową warto zamknąć emolientem - czyli po użyciu produktu (maski, odżywki) proteinowego wczesać/wgnieść we włosy maskę emolientową, niekoniecznie wzbogaconą o olej. W przypadku pominięcia tego kroku włosy mogą być sztywne i nieprzyjemne w dotyku.




Kolejna litera oznacza emolienty. Są to substancje tworzące ochronną powłokę, natłuszczające, zapobiegającą utracie nawilżenia. W pewnym stopniu zabezpieczają także przed uszkodzeniami. Bardzo często czytam, że emolienty nawilżają, jednak jest to błąd! Olejowanie nawilży włosy tylko jeśli użyjemy odpowiedniego podkładu. Jeśli w naszej pielęgnacji brakuje emolientów, włosy elektryzują się, fruwają wokół głowy, puszą się i są zbyt lekkie. Jeśli jest ich za dużo, pojawiają się tłuste strąki, włosy są oklapnięte i wyglądają na przetłuszczone, są nieprzyjemne w dotyku. Emolienty to przede wszystkim oleje - o tym jak dobrać olej do porowatości włosów postaram się napisać w najbliższym czasie. Jeśli chodzi o składy kosmetyków, należy szukać alkoholów tluszczowych (cetearyl alcohol, cetyl alcohol, stearyl alcohol), wosków, a także przykładowo substancji o nazwach Isopropyl Palmitate, Isopropyl Myristate. Przykładowe maski emolientowe to np. Kallos Multivitamin, Kallos Omega i Kallos Banana.




Każdą maskę możemy wzbogacić dodając do niej ulubionego oleju. Jeśli dostrzegamy niedobór emolientów sprawdzi się także olejowanie na sucho






Ostatnią częścią naszej układanki są humektanty, czyli nawilżacze. W moim przypadku to one sprawiają najwięcej problemów. Przy ich nadmiarze włosy na długości są napuszone, przy skalpie natomiast oklapnięte. Warto unikać humektantów gdy na zewnątrz jest wilgotno, pada deszcz oraz przy wysokich temperaturach. Brak humektantów objawia się suchością włosów, brak nawilżenia jest szybko dostrzegalny. Pamiętajmy jednak o niesamowicie ważnej rzeczy - humektanty stosujemy w towarzystwie emolientów. Tak jak w przypadku protein, pielęgnacje zamykamy emolientem. Przykładem może być olejowanie na podkład nawilżający (olej - emolient zatrzymuje we włosach nawilżenie)  lub nakładanie maski humektantowej jeszcze przed myciem. Do humektantów należy miód, aloes, gliceryna, panthenol, mocznik, kwas hialuronowy. Przykładowe maski humektantowe to Equilibra z aloesem, Pilomax Aloes, Kallos Aloe






Kiedy skrót PEH przestał już być dla nas tajemnicą, pojawia się kolejne pytanie - jak stosować każdy ze składników, aby zachować równowagę? Pierwsza i najważniejsza zasada dla początkujących to obserwacjePoczątkowo z pomocą przyjdą nam objawy niedoboru i nadmiaru, które opisałam powyżej.  Najczęściej włosy lubią najwięcej emolientów, potem kolejno protein i humektantów, ale pamiętajmy - nie ma żadnej sztywnej reguły. Każde włosy są inne, począwszy od porowatości po typ skrętu. Dla jednych proteiny wystarczą raz w miesiącu, dla innych raz w tygodniu. Przykładowo w mojej pielęgnacji praktycznie nie ma humektantów - moje włosy źle na nie reagują ale też nie dostrzegam negatywnych skutków ich małej ilości. Olejowanie na nawilżający podkład raz na jakiś czas stanowczo wystarcza. Kolejną ważną wskazówką jest kupno bazowej odżywki. Aby uniknąć niepotrzebnych wydatków warto zakupić odżywkę emolientową i dodawać do niej proteiny i/lub humektanty. Wystarczy nam np. Kallos Color, olej, jajka i miód - mając te produkty możemy zachować równowagę PEH. Pamiętajmy także, że istnieją gotowe odżywki i maski, zawierające każdy z trzech składników. Jest to dobre rozwiązanie na szybkie mycie, kiedy brakuje nam czasu na porządną pielęgnację i w pośpiechu nakładamy jedynie odżywkę. Oprócz tego jest wiele odżywek mieszanych, np. połączeń emolientów z humektantami czy proteinami. Naprawdę polecam obserwację włosów i tego jak reagują na poszczególne produkty. Można  zapisywać swoje wnioski, a następnie układać plany mycia np. tygodniowe. Jest to duże ułatwienie, zwłaszcza jeśli posiadamy dużą liczbę kosmetyków i nie wiemy czego użyć danego dnia. 

Mam nadzieję, że równowaga PEH stała się dla Was jasna dzięki temu wpisowi. Zachęcam do wprowadzenia jej do Waszej pielęgnacji, naprawdę dużo zmienia! :)

piątek, 11 stycznia 2019

Dlaczego warto peelingować skórę głowy?



Jeszcze do niedawna nie miałam pojęcia o tym, że istnieją peelingi przeznaczone do skóry głowy. Dlatego nie zaskoczył mnie wynik ankiety, którą przeprowadziłam na moim instagramie. Na pytanie o to, czy dbacie o regularne peelingi, 60% z Was zaznaczyło odpowiedź przeczącą. Wniosek jest jeden - ten element pielęgnacji wciąż jest mało znany lub omijany. A szkoda, bo jest bardzo ważny! Postanowiłam to zmienić i tym poście postaram się zachęcić Was do regularnego peelingowania :) 




 Większość z nas regularnie peelinguje twarz, a także całe ciało. Dlaczego więc pomijamy skórę głowy? Ona również wymaga złuszczenia, oczyszczenia z pozostałości kosmetyków oraz martwego naskórka. Szampon nie poradzi sobie z tym tak dokładnie. Dodatkowo peeling wpłynie na:


1. Odbicie włosów u nasady 
2. Poprawę ukrwienia skóry głowy - a więc stymulacja wzrostu włosów 
3. Regulację pracy gruczołów łojowych
4. Dokładne wniknięcie składników odżywczych, które były zatrzymywane przez zanieczyszczenia, które nadbudowują się 
5. Wzmocnienie cebulek i ograniczenie wypadania włosów 
6. Może być przydatny w walce z łupieżem

Wiemy już dlaczego warto peelingować, ale pozostaje jeszcze inne pytanie - jak? Obecnie popularne są różnego rodzaju glinki - każdy kolor ma swoje właściwości. Wykaz poszczególnych glinek i ich cech znajdziecie tutajMożemy także wybierać spośród peelingów z nasion, np aroniiDostępne są również gotowe kosmetyki, np. łagodzący peeling do skóry głowy marki VianekJednakże - jak sugeruje tytuł i oprawa graficzna posta - ja jestem zwolenniczką peelingu, który śmiało możecie zrobić sami w domu, w dodatku w bardzo krótkim czasie! Potrzebne Wam będą jedynie fusy z kawy szampon. Ja posiadam ekspres ciśnieniowy i taka jedna kapsułka wystarcza mi na dwukrotny peeling skalpu, twarzy oraz ciała. 


Fusy należy zmieszać z szamponem. To jakiego użyjecie zależy już od Was - możecie połączyć peeling z mocniejszym, slsowym myciem (pamiętajcie o nim, jeśli na co dzień używacie delikatnego szamponu). Jeśli stosujesz metodę curly girl, możesz zmieszać fusy z maską. Po zmoczeniu włosów nakładamy powstałą mieszankę na skalp i wykonujemy masaż. Radziłabym robić to głową w dół, dokładne dotarcie do skóry głowy będzie zdecydowanie łatwiejsze. Dodatkowo unikniemy w ten sposób resztek fusów we włosach. Po spłukaniu możemy przejść do standardowych etapów mycia, zależnych od Waszej pielęgnacji lub jeśli jest to konieczne umyć skórę głowy ponownie, tym razem samym szamponem. Ja zazwyczaj wybieram opcję numer dwa, wtedy jestem pewna, że dokładnie wszystko spłukałam. To wszystko! Wykonanie takiego peelingu jest szybkie i banalnie proste. Włosy są po nim świetnie odbite od nasady no i ten zapach! Każdy wielbiciel kawy mnie zrozumie ;) 





Pamiętajcie jednak, że nie należy peelingować skalpu zbyt często. Raz w tygodniu lub rzadziej zdecydowanie wystarczy. Jeśli będziecie pamiętać o tym elemencie pielęgnacji i stosować go regularnie, na pewno zobaczycie wspaniałe efekty. Mam nadzieję, że zachęciłam Was do peelingowania. Dajcie znać czy jest to dla Was nowość czy może peelingujecie skórę głowy od dawna :)

wtorek, 8 stycznia 2019

Chrzan i gorczyca - duet idealny czy kit? Czyli wszystko o wcierce Banfi



Dzisiaj weźmiemy pod lupę tę oto wcierkę Banfi od firmy Herbaria. W ostatnim czasie jest to produkt wyjątkowo popularny, wymieniany jako najlepszy sposób na przyspieszenie porostu włosów. Aby zrozumieć jego fenomen rzućmy okiem na skład - co powoduje wysyp baby hair i przyspieszenie porostu? 




Alcohol 
Aqua 
Cochlearia Armoracia Root Extract - ekstrakt z korzenia chrzanu. Jak widać ten składnik działa pozytywnie nie tylko na nasze zdrowie (m.in zawiera witaminy A, B, B1, B2, C, E, wspomaga układ trawienny, pobudza metabolizm) ale może także pomóc w walce o długie, piękne włosy. 
Brassica Alba Seed Extract - ekstrakt z nasion białej gorczycy. Składnik ten polecany jest przy dolegliwościach żołądkowych. 
Juniperus Comumunis Fruit Extract - ektrakt z owoców jałowca pospolitego. 
PEG-40 Hydrogenated Castor Oil - uwodorniony olej rycynowy. We wcierce ma on zadanie konsystencjotwórcze i kondycjonujące. Jest naturalnym emolientem. Osoby które mają za sobą nieprzyjemne doświadczenia z gęstym olejem rycynowym trudnym do zmycia - bez obaw, w tym wypadku mamy do czynienia z czymś zupełnie innym! 
Parfum - substancje zapachowe
Origanum Majorana Leaf Extract - ekstrakt z majeranku
Phenoxyethanol - konserwant
Ethylhexylglycerin - konserwant, wzmacnia również działanie innych konserwantów. Ma także delikatne działanie nawilżające (humektant) 
Citric Acid - kwas cytrynowy. Regulator ph, zwiększa trwałość kosmetyku 
Hexyl Cinnamal - aldehyd heksylocynamonowy. Składnik kompozycji zapachowych. 
Linalool - substancja zapachowa, wykazuje właściwości bakteriobójcze
Butylphenyl Methylpropional - składnik kompozycji zapachowych
Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde - składnik kompozycji zapachowych
Citronellol - składnik kompozycji zapachowych. Imituje różę i geranium 
Benzyl Benzoate - benzoesan benzylu. Składnik kompozycji zapachowych, działa antybakteryjnie i chroni kosmetyk przed zepsuciem
Limonene - substancja zapachowa
Geraniol - składnik kompozycji zapachowych, maskuje niepożądane zapachy innych substancji 
Benzyl salicilate - składnik kompozycji zapachowych oraz filtr przeciwsłoneczny (kosmetyk dłużej zachowuje świeżość) 
Hydroxycitronellal - składnik kompozycji zapachowych, imituje konwalię i lilię (jeśli lubicie te kwiaty przygotujcie się na wielkie rozczarowanie)



Jak widać na pierwszym miejscu niezaprzeczalnie króluje alkohol. Dlatego też nie polecałabym tej wcierki jeśli masz wyjątkowo wrażliwą skórę głowy, która lubi wcierki bezalkoholowe (np. Floresan).
Skład przepełniony jest najróżniejszymi substancjami zapachowymi. Jednak nie oszukujmy się - dla wielu osób wcierka Banfi po prostu niemiłosiernie śmierdzi. Zapach określany jest jako bardzo mocny chrzan, kiszone ogórki i wiele innych. Ja zaliczam się do niewielkiej grupy osób której przypadł do gustu! Jednak jeśli jesteś wrażliwa/y na zapachy - sięgnij po Lady Banfi, wersję która różni się nieco delikatniejszym zapachem. Zdecydowanie inny i urokliwy zapach ma wersja pokrzywowa o której planuję napisać w przyszłości. 

Stosuję wcierkę tak jak wiele innych osób, czyli nie tak jak zaleca producent. Na odwrocie opakowania czytamy mianowicie o tym, że przynajmniej raz w tygodniu należy aplikować wcierkę na oczyszczoną skórę głowy. Po 20-40 minutach produkt należy spłukać. Oczywiście nie twierdzę, że taka metoda jest zła, jednak uważam, że jest zwyczajnie bardziej czasochłonna. Ja do aplikacji używam strzykawki, taka metoda pozwala dotrzeć do każdego zakamarka skóry głowy. Łącznie aplikuję 4-5ml. Kilka godzin przed myciem rozprowadzam produkt po całej skórze głowy i wykonuję krótki masaż. Włosy myję tak jak zawsze. Początkowo używałam wcierki także między myciami i nie zauważyłam nadmiernego przetłuszczania się skalpu. Radziłabym jednak używać wtedy mniejszą ilość produktu i zwracać uwagę aby dotarł on wyłącznie na skalp, nie na włosy. Pamiętajcie również o tym, że zapach może się utrzymywać. 

Jeśli chodzi o moje doświadczenia, to wcierka Banfi bardzo mi pomogła w zapuszczaniu włosów. Załączam miesięczne porównanie, niestety aktualnie nie dysponuję lepszym jakościowo zdjęciem. Wtedy używałam akurat Lady Banfi, jednak tak jak wspominałam, ta wersja różni się od podstawowej jedynie zapachem. Jest łagodniejszy, jednakże osobiście nie uważam, żeby różnił się diametralnie od oryginału - jeśli ktoś jest wrażliwy na zapachy to nawet ta wersja może mu nie odpowiadać.



Pamiętajmy, że miesięczny przyrost jest kwestią niesamowicie indywidualną. Dla jednych osiągnięty przeze mnie wynik jest czymś normalnym, bez żadnych wspomagaczy. Dla drugich może natomiast graniczyć z cudem. W moim przypadku Banfi znacznie przyspieszyła porost włosów, pojawiło się także mnóstwo baby hair. Równocześnie stosowałam tabletki calcium pantothenicum (o których również planuję post) oraz sporadycznie piłam napar ze skrzypokrzywy (tego cuda również nie pominę). Zauważyłam minimalne przedłużenie świeżości włosów, jednak jeśli chodzi o problemy z przetłuszczaniem to celowałabym w wersję pokrzywową. 
Butelka zawiera 250ml ciemnożółtego płynu (nie przyciemnia włosów), przy systematycznym stosowaniu starcza mi na około dwa miesiące. Wszystko zależy od ilości i częstotliwości jaką wybierzecie.
Ja swoją wcierkę zamawiałam ze sklepu    napieknewlosy.pl który niesamowicie polecam (zwłaszcza jeśli lubicie krówki, if u know what i mean) Właścicielka prowadzi świetny kanał na youtube - wwwlosy.pl oraz bloga wwwlosy.pl


Dajcie znać w komentarzach czy także testowaliście Banfi lub którąś z jej sióstr. Mam nadzieję, że zachęciłam Was do wprowadzenia tego produktu do swojej pielęgnacji. 

Gorąco  polecam! :)


Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia